Tularemia



W 1911 roku wśród wiewiórek w Tulare County (Kalifornia) zaobserowano podobną do dżumy zoonozę. Od chorych zwierząt McCoy i Chapin wyizolowali drobną Gram-ujemną pałeczkę, którą nazwali Bacterium tularensis. Edward Francis opisał jej ekologię. Na jego cześć bakterię przemianowano na - Francisella tularensis.

Gram-ujemna F. tularensis






Francisella tularensis barwiona metodą Grama. Zdjęcie autorstwa Larry Stauffer pochodzi z kolekcji CDC


Na tularemię zapada bardzo wiele zwierząt - właściwie nie istnieje inna choroba, która byłaby równie zróżnicowana pod względem rezerwuaru i drogi transmisji jak tularemia. Chorują na nią zwierzęta dzikie (jelenie, lisy, bobry, oposy), hodowlane (owce, konie, króliki) a także domowe - psy i koty. Naturalnym rezerwuarem F. tularensis są dzikie gryzonie. Chorobę przenoszą zarówno kleszcze, pchły jak i komary, gzy, wszy; bakterie wyizolowano od ponad 55 gatunków stawonogów. Zwierzęta mogą się też zarazić przez kontakt ze skażoną wodą lub pożywieniem. Choć F. tularensis nie wytwarza przetrwalników, w chłodnym i wilgotnym środowisku: wodzie, glebie, szczątkach padłych zwierząt, sianie może przetrwać nawet kilka tygodni.

Człowiek zaraża się tularemią przypadkowo i zachorowania zdarzają się stosunkowo rzadko. Najbardziej narażone są osoby mieszkające na teranach wiejskich w obrębie obszarów endemicznych. Do zakażenia wystarczy zaledwie od 10 do 50 bakterii F. tularensis (ID50). Z tego względu tularemia wzbudziła zainteresowanie jako potencjalny środek do wykorzystania w wojnie biologicznej. Badania nad tularemią jako czynnikiem wojny biologicznej prowadziła Japonia w Mandżurii, USA i ZSRR. Wg niektórych źródeł ZSRR użyło bakterii F. tularensis przeciw Niemcom podczas oblężenia Stalingradu.

Strona 1 | Strona 2 | Strona 3 | Szukaj